Dolina Pereł nad Kwisą

O złożach złota w Złotym Stoku, bryłkach chryzoprazu ze Szklar i agatach z Nowego Kościoła na pewno większość z Was słyszała. A czy o perłach z Dolnego Śląska też? Czy wiecie, że w XVI wieku w okolicach Leśnej wydobywano te białe klejnoty na taką skalę, że powstawały tu szlifiernie? Do tego sam król Polski i książę Saksonii August II Mocny nominował poławiaczy, którzy drogocenne znaleziska musieli dostarczać na drezdeński dwór. Ta historia zaintrygowała nas na tyle, że musieliśmy wybrać się odkryć tajemnice tej krainy. Zapraszamy Was na wycieczkę po krystalicznych wodach Kwisy szlakiem pereł i miłości hrabiego von Bissing.

Perły znad Kwisy

Pierwsze wzmianki o pojawiających się na terenie Górnych Łużyc, w czystych nurtach wartkiej rzeki Kwisy skarbach pojawiły się już na początku XV wieku. W wodach tych żyły bowiem skójki perłorodne, znane również pod nazwą perłoródek rzecznych. To właśnie te słodkowodne małże wytwarzały cenne perły. Praktycznie od początku ich pozyskiwaniem zajmowali się “elektorscy poławiacze” dostarczając je bezpośrednio na saksoński dwór, który władał w ówczesnym czasie tym terenem. Ceny niektórych okazów mogły zadziwić nie jednego, a ich idealny kolor i kształt sprawiły, że stały się rzeczą nad wyraz pożądaną na szlacheckich dworach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wkrótce wzdłuż rzeki powstały liczne szlifiernie, na czele z najsłynniejszą z nich Hegenmuhle, w której oprócz obróbki pereł ze skorup skójek wytwarzano medyczny proszek do leczenia oparzeń.

Początkiem końca złotego, a raczej perłowego okresu dla tego regionu stał się rabunkowy połów małż przez kłusowników czy nawet okolicznych chłopów. Ci drudzy nie tylko sami się nimi zajadli, ale też nie odmawiali tych luksusów również swoim zwierzętom. Mimo dekretu zabraniającego ich połowu wydanego w XVIII wieku, już w następnym stuleciu zostało tylko wspomnienie po perłoródkach i ich bogatym wnętrzu, do czego przyczyniło się też wzrastające zanieczyszczenie wód Kwisy.

Słomiany Dwór

Wycieczkę w te rejony najlepiej zacząć właśnie w tym miejscu. Ten odrestaurowany wiejski dom to obecnie muzeum kultury i tradycji Górnych Łużyc. Poznacie tu historię tych terenów, dowiecie się jak lokalna ludność stała się fachowcami w zakresie tkactwa, garncarstwa, warzenia piwa, a także jaka jest tajemnica wydobywania pereł i z czego słyną Łużyczanie. W podróż zabierze Was przemiła przewodniczka, prowadząc Was przez wieki historii, a w karczmie sądowej obejrzycie film reklamujący Dolinę Pereł i przedstawiający jej dzieje. Przy muzeum działa również kawiarenka i sklep z regionalnymi pamiątkami.

Jeśli zgłodniejecie koniecznie musicie zajrzeć do restauracji “Zielony Piec”. W tym odrestaurowanym,  łużyckim domu, w którego centralnym miejscu stoi zielony, kaflowy piec (teraz wiadomo skąd nazwa lokalu), skosztujecie pysznych dań inspirowanych kuchnią łużycką, albo przysiądziecie w ogródku na kawie i lodach domowej roboty.

Dolina Pereł

W 1832 roku ówczesny właściciel tych ziem baron Adolf von Bissing z Baworowej, wielki propagator turystyki pieszej, zaręczył się z Marią Gotti, córką warszawskiego kupca. Zakochany bez pamięci w narzeczonej w prezencie postanowił podarować jej malowniczą dolinę. Ale dolinę nie byle jaką! Nad brzegiem Kwisy – od Leśnej, aż do miejsca, w którym obecnie istnieje zapora, kazał wytyczyć urzekający szlak z miejscami do odpoczynku, ławeczkami, punktami widokowymi i formami skalnymi. W centralnym miejscu ścieżki na wielkim kamieniu baron samodzielnie wyrył imię ukochanej, która była pierwszą turystką pieszego szlaku. Z czasem na trasie wędrówki pojawiła się grota oraz punkt widokowy Orle Skały. Na Królewskim Placu stanął dwumetrowy orzeł odlany z brązu, a w dawnej szlifierni urządzono gospodę. Miejsce stało się turystyczną atrakcją okolicy i trwało tak aż do wybuchu II wojny światowej.

Na szczęście dzisiaj możemy znowu odkryć piękno doliny Kwisy. Cała ścieżka w formie pętli została zrewitalizowana. Napisy na kamieniach odnowiono i postawiono nawet replikę wspaniałego orła na skale. Pojawiły się ławeczki, kosze na śmieci, oznakowany szlak, a co ważniejsze odrestaurowano miejsca, które baronowa Maria podziwiała. Przy każdym z nich stoi tablica z mapą, informacją o danym miejscu, historią i fotografiami z przeszłości. Na Orlich Skałach przycupniecie na ławce, dotkniecie napisu wyrzeźbionego dla ukochanej przez Adolfa i zamoczycie nogi w zimnej rzece uważnie rozglądając się za błyszczącymi skorupkami perłoródek. Wcale nie jest powiedziane, że już żadnej nie można tutaj znaleźć…

Trasę warto rozpocząć od Słomianego Dworu. Przystanków na niej jest 16, ale tylko od Was zależy, które chcecie zobaczyć. Choć ma ona formę pętli warto zboczyć na chwilę i zajrzeć na pobliską zaporę. Zbudowana w 1901 r. w ramach ochrony przeciwpowodziowej, już sześć lat później zaczęła pełnić również rolę elektrowni wodnej, dzięki czemu jest teraz najstarszą tego typu elektrownią w Polsce. Zapora jest wysoka na 45 metrów i można się przejść po jej koronie wchodząc z jednej, a schodząc z drugiej strony. Po sztucznym zbiorniku jaki powstał można odbyć rejs z przystani pod zamkiem Czocha.

Chcąc przejść całą pętlę “Adlerstein”, jak hrabia nazwał romantyczny szlak, przespacerujemy się również przez centrum Leśnej, obecnie sennego, małego miasteczka, które kiedyś słynęło z włókiennictwa. Na pokonanie około sześciokilometrowej trasy warto zarezerwować trzy, cztery godziny, bowiem pięknych miejsc godnych chwilowego nawet przystanku tutaj nie brakuje.

Zamek Czocha

Nie sposób oczywiście nie wspomnieć o jednej z największych atrakcji okolicy jakim jest Zamek Czocha! Jego charakterystyczna bryła sprawia, że jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obiektów tego typu w Polsce. Do tego możecie kojarzyć go z filmu “Wiedźmin” i serialu “Tajemnica twierdzy szyfrów”.

Pierwsza warownia graniczna powstała w tym miejscu już około 1241 roku. Początkowo znajdowała się w rękach czeskich królów, następnie słynnych rodzin von Nostitz i Uechtritz, aby w 1909 r. trafić do bogatego przedsiębiorcy Ernsta Gutschow. To na jego zlecenie dokonano znacznej przebudowy mającej na celu podkreślenie majętności właściciela i umożliwienie mu ekspozycji dzieł sztuki, które gromadził. A trzeba wspomnieć, że w jego kolekcji znajdowała się m.in. biblioteka licząca 25 tysięcy woluminów, rosyjskie insygnia koronacyjne czy złote jajka Faberge. Dlatego też kazał zbudować niejeden ślepy zaułek, ukryte skarbce, połączyć komnaty tajnymi przejściami, skrytkami i rozbudowanymi piwnicami tworząc swoisty labirynt. Wszystko w celu zapewnienia bezpiecznego schronienia dla swoich skarbów. Dopiero koniec II wojny światowej zmusił go do opuszczenia zamku i wywiezienia najcenniejszych eksponatów. To co zostało rozszabrowała napływająca ludność, ale do dzisiaj mówi się o ukrytych w ścianach precjozach.

Zamek przeszedł w ręce Ministerstwa Kultury a następnie Ministerstwa Obrony, które urządziło w nim ośrodek wypoczynkowy dla oficerów wojskowych i ich rodzin co uchroniło go przed dewastacją, która spotkała podobne budowle w tamtym czasie. Już od końca lat dziewięćdziesiątych został udostępniony turystycznie i od tego czasu kwitnie wykorzystując swój potencjał.

Warownię zwiedza się z przewodnikiem, który zdradzi Wam oprócz sekretów historii, ukryte zapadnie i przejścia, niedostępne na pierwszy rzut oka klatki schodowe oraz pokaże tajemnice jakie skrywa zamurowana ściana za kominkiem czy studnia na dziedzińcu. Niektóre opowieści mogą wywołać gęsią skórkę, ale przecież każdy zamek powinien posiadać własnego ducha i zagadki do odkrycia.

W zamku działa hotel i restauracja. Odbywają się tutaj również rożne festiwale, inscenizacje historyczne czy nocne zwiedzanie.

Całe założenie i pomysł Doliny Pereł stanowi spójną całość wykorzystującą naturalne piękno, historię rdzennych mieszkańców, ale też tajemnicę połowu kosztownych skarbów i nietuzinkowy pomysł barona von Bissinga. Wszystko to wzbogacone o tradycyjną kuchnię, bliskość zalewu i zamku Czocha sprawia, że z łatwością zaplanujecie pobyt w tym wspaniałym miejscu wyciskając z niego wszystko to, co najlepsze. Tak jak zrobili to pomysłodawcy projektu, którym z całego serca gratulujemy. Kolejna perełka na Dolnym Śląsku (skoro o perłach mowa).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *